Bardzo martwiłam się o alfę. Zwłaszcza, że nie wiedziałam, co się tak naprawdę stało, ani kim jest ten cały Nick. Zaprowadziłam waderę do jaskini i zabrałam się za przyrządzanie zielonej herbaty. Przyszli wszyscy: ten czarny pegaz, siwa klacz i ten cały Nick.
-Emm, mam prośbę...- zaczęłam- weźcie idźcie gdzieś, nie wiem... w każdym razie nie bądźcie tutaj, ok?
Nick oczywiście miał w tej sprawie coś do powiedzenia:
-Nie sądzę, żeby to było konieczne...
-Nick...- przerwała mu alfa.
-Tak, Naktis?
-Słuchaj jej, idź.
W jaskini zapadła cisza. Wszyscy wiedzieli tak dobrze jak ja, że Nick jest teraz betą, jako siostrzeniec alfy i zwykła wadera ze stada nie mogła mu rozkazywać. A tu proszę- takie komplikacje.
-Dobrze, wyjdę- basior wyglądał na sfrustrowanego. Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Kopytne cuda także wyszły i zostałam sama z, teraz już bardziej przy zmysłach, alfą.
-Dlaczego mu tak powiedziałaś?- spytałam- Przecież to aż podchodzi pod bunt.
<Alfo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz