Kiedy wadera poszła stałem jeszcze chwilę w miejscu, nie mając pojęcia, c ze sobą zrobić. Nagle ogarnęło mnie takie zmęczenie, że nie mogłem dłużej utrzymać otwartych oczu. Usztywniłem nogi, złożyłem skrzydła i szybko zapadłem w sen.
Rano obudziło mnie wschodzące słońce ogrzewające moje czarne pióra. Przeszedłem się kawałek wzdłuż polany- nigdzie nie było klaczy. Postanowiłem trochę rozgrzać mięśnie galopem, a potem poszukać kogokolwiek do pogadania.
<Ktośkolwiek do pogadania?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz